czwartek, 21 maja 2015

Od wonnych bzów, szalonych bzów... aż dostałam kataru.

Wszyscy kochają bzy, tak samo jak wszyscy kochają brytyjski akcent i żelki (jeśli nie kochasz, znaczy, że z pewnością jesteś podstawionym reptilianinem i lepiej się nie przyznawaj).
Też je kocham, maniakalnie wręcz, w związku z czym znów wymknęłam się na parę dni do domciu, siedzieć pod drzewem i ćpać wonie.
Bzy są dobre. Nie dość, że pachną nieziemsko, aż fala zapachu podczas wychodzenia na ogród za każdym razem niemalże zwalała z nóg i szło się kwieciem ujarać, to jeszcze dobrze się kojarzą.
(tak wygląda bez. Mam takich zdjęć mniej więcej milion. Znów w tym roku zostawiłam bzową sesję na ostatnią chwilę, a polcine prywatne prawo Murphy'ego mówi, że zawsze, jak się coś zostawi na ostatnią chwilę "żeby akurat w sam raz zdążyć" coś musi yebnąć)
Bez to maj. A maj jest dobry. Maj to wiosna, góry, wolność, życie i sakramencko dołująca muzyka Starego Dobrego Małżeństwa. Uwielbiam SDM, ale że jest sakramencko dołujące, a na dodatek w Bieszczady daleko, to nie słucham, bo maj jest za fajny, żeby mieć doły, choć SDM z majem jest nierozłącznie związane.
(to jest SDM)
No, ale choć to ogromnie "niegotyckie" i pewnie mam z -100pkt do darknessu - uwielbiam maj. Wiosna w pełni, ciepełko grzeje stare kości, ale nie ma gorunca.Nic, tylko leżeć z kotełami na trawie.
To jest kot bez oka.
A to jest kot arystokrata w stokrotkach.

Kotu piratu oczko wyszło samo z głowy "ping ping" (nie ja to wymyśliłam, a oczko serio samo któregoś dnia postanowiło opuścić swój ciepły oczodół i ruszyć na podbój świata. Kot na szczęście okazał stoicki spokój i nie zauważył różnicy).








Kot arystokrata, zwany dalej Hrabią, jest piękny jak książę.
I doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Tu - pozuje do zdjęć wśród kwiecia. Niestety fotoziutek Apolonia urżnął dostojnemu kotełowi ogon.



I tak, smaruję te literki dla samej przyjemności smarowania literek, a mój strumień świadomości jest doskonale o niczym, albowiem mimo wewnętrznego pragnienia jakiejś epickości, na razie nie stworzyłam żadnej, którą mogłabym się pochwalić. Zagrałam Burrito, pojutrze zagram Pielęgniarkę a dziele artystycznym, w międzyczasie se dłubiemy teledysk ("Jaaaaa nie dam rady? Potrzymaj mi piwo!..." ). Ale dzisiaj mam migrenę, więc będę pisać o bele czym, żeby nie zapomnieć, jak się pisze.
A to jest kwiecie zwane klimakterium... eeee.... klematis. Kiedyś zapamiętam, w każdym razie ładne.


Nakarmiłam rodziców sushi ("Ja sobie tylko odkładam te, które będę jadła" - rzekła mamusia skruszona. "No, jak na razie odłożyła jedenaście" - policzył tatuś ścisłowiec.), oni mnie nakarmili grillowym mięsiwem. Nawet sobie trochę zapakowałam do Warszawy #typowysłoik #mamhasztaga .
Oczywiście pierdzielnęłam dekupaża, bo nie byłabym sobą, jakbym nie pierdzielnęła (filiżankę w koty zrobiłam koleżance, hehe) i stworzyłam kilkanaście kopii roboczych tematów na bliższą i dalszą przyszłość (jak w końcu będzie czas i siła na pofocenie paru rzeczy, i brak leniwej buły).
Jest parę zacnych pomysłów na sesje, jest parę zacnych nowych kiecek (niejako przy okazji tych kiecek zostałam zwyzywana przez randomową osobę z internetów od zakłamanych skner i durnych bab. Parę dni temu inna randomowa osoba z internetu uznała że jestem ciemnogrodem i antysemitą. Uwielbiam randomowe osoby z internetu ^^ . A zacnymi kieckami pochwalę się wkrótce, albowiem są zacne.
A przy tej fotce, jakich też mam milijon, zwykle pojawia się rzewny tekst dla odmiany Wolnej Grupy Bukowiny. Ten cypelek tam na pięterku, i tamto otwarte okno tuż nad bzem, to moja werandka, z moim oknem.


Taki kubeczek sobie zmajstrowałam w ramach eksperymentu z dekupażowaniem porcelany. Zdekupażował się zacnie. W środku eksperymentalna kawa (nie zatrułam się, obrazki nie odpadły, jest ok), w tle łapka mojej rodzicielki przy jej ulubionej rozrywce.





5 komentarzy:

  1. Tak pod względem pogody maj jest najlepszy. Wszystko świeże, budzi się do życia, jest ciepło, ale nie za gorąco. Nie miałabym nic przeciwko takiemu latu...

    Historia kota bez oka mnie rozśmieszyła, zwłaszcza kiedy postanowiłam to sobie wyobrazić. Ma po prostu jeden lepszy profil, zupełnie jak modelki:) Tak samo rozśmieszyło mnie #mamhasztaga. Czasem to naprawdę jest zatrważające...Ja rozumiem hasztagi na instagramie typu nie wiem...backstage, dance, jakisfilm, jakasksiazka ... ale jak #ktos#pisze#niektore#zdania#to#mam#wrazenie#ze#zamiast#spacji#ma#hasztag.

    A kubeczek i ja chcę, zrób mi jakiś ładny, w przerwach jak będziesz się skąpy babsztylu chwalić w poście nowymi sukniami, które masz dzięki mnie <3 i Czekam, będziem czynić niebawem piękne sesje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a! i zapomniałam dodać, że też mam pod swoim oknem bez!

      Usuń
    2. Hahahaha, no właśnie też mam ubaw z tych hasztagów wszędzie, już w ogóle zdolność komunikacji między ludźmi zanika tylko się porozumiewają jakimiś skrótami i znaczkami i w ogóle wtf (no właśnie :P ). A jeszcze jak aktycznie tych hasztagów nie ogarniają i jebią go przy każdym słowie we frazie z osobna.... xD
      A kubeczek zrobię przy okazji, tylko musi się uzbierać cały piekarnik do wypieczenia xD
      Historia kota bez oka niestety jest dośćc smutna o tyle, że byliśmy pewni, że się weźmie i przekręci. Ale jak widać, dycha i ma się nieźle :D.

      Usuń
    3. No teraz trochę mniej tego, ale raz to się i na fejsa przeniosło o zgrozo :O czymiem za słowo:D a kotałek, taka prawda jest, że zwierzaki nie raz są mocniejsze od nas ludzi... Hermiona mnie tego nauczyła jak miała w wieku niecałych 2 miesięcy sterylizacje, była niewiele większa od dorosłej myszy, a sterylizacje robi się przy ok 6 miesiącu - ze trzy raz większa by była...Dzielna, oj dzielna była, taka zbolała, kruszyna i dała radę:))

      Usuń
    4. Od zwierzów w ogóle się możemy wiele uczyć :D. Szczuraski są cudowne, koteły też (i pieseły i konieły i w ogóle wszystkie o.O ). Mój pirat tylko trochę głupi co i rusz usiłuje popełnić widowiskowe samobójstwo np przecinając się gumką recepturką na pół, ale to pomińmy xD.

      Usuń