czwartek, 5 maja 2016

To co, po znajomości rabacik?

W tym temacie, oprócz suchara o stolicy Maroka, mam tylko jedno do powiedzenia.
Obrazek zaczerpnięty z czeluści internetu, autor nieznany:
Na ironię zakrawa fakt, że im mniej ktoś mnie zna, tym chętniej używa zwrotu "To co, po znajomości...?". Rabacik, a najlepiej w ogóle za darmoszkę.
Chwilami to już jest wręcz obelżywe. Serio, sępienie za darmo, bo mamy się w znajomych na facebooku, albo przymilanie się o rabat przy zamówieniu na 20zł czy oferowanie 30zł za kilka godzin mojej pracy i ciuchy warte x razy tyle podcina skrzydła i każe zastanowić się nad sensem tego, co robię. Choć, w zasadzie, to tym  "znajomym" powinno być wstyd.
Innymi słowy: chcesz mieć 100% pewności, że rabaciku nie dostaniesz? Użyj magicznego zwrotu "Po znajomości". Efekt gwarantowany!
Chciałby człowiek wzbogacić ofertę, kupić co porządnego, lista braków w szafie, wbrew pozorom, jest długa. Pomysłów na rekwizyty, ciuchy i akcesoria handmade mam na trzy strony, pomysłów na sesje - kolejne tyle... Działać by się chciało, rozwijać, wzbogacać, tworzyć zdjęcia, akcesoria i stylówki, ale do tego niestety potrzebna jest kaska. A tu jedna, piąta, dziesiąta osoba  rzuca tym samym, znienawidzonym hasłem i jeszcze buziaczki śle...
Do rozwoju siebie i swojej oferty potrzebni mi są Klienci (pozdro dla tych prawdziwych, dzięki którym pomalutku, ale mogę posuwać się naprzód!), nie "znajomi". Zresztą deal jest obustronny - mając piniondz, mam więcej fajnych ciuchów, które potem wy możecie wypożyczać i mieć zarąbiste zdjęcia, więcej rekwizytów, z którymi mogę przyjechać na sesję i uczynić ją totalnie niepowtarzalną. Za "po znajomości?" nie kupię nic.
Miejmy do siebie i swojej pracy szacunek. Po prostu.
(temat powraca jak bumerang, wiem, ale co jakiś czas mi się zbiera i ulewa, no, pardon me...  Może następny wpis poświęcę teorii strun?)

5 komentarzy:

  1. "Kurdę, potrzebuję fotografa na ślub. Ale szkoda mi kasy, fotografowie tak dużo biorą. 1500zł za jeden dzień, przecież to absurd. Przecież to tylko wciskanie guzika. Aaaa! W sumie Monika jest fotografem, zrobi to dla przyjemności, przecież się znamy, nie będzie brała kasy " - (właśnie powstał mi w głowie pomysł na post...) Takie myśli rodzące się w głowie klienta-znajomego są wnerwiające. Brak poszanowania pracy, bo o ile sesja jak Cię mogę, ale reportaż, to już szczyt chamstwa i cebulactwa. Co prawda zdarza mi się wyjątkowo rzadko, poza wspomnianą ostatnio przeze mnie jak mówiłyśmy historyjką, ale jak już się zdarzy i zrobię komuś za pół darmo, to gorsze potem są wymagania. A bo myślałam, że Ty zrobisz mi 300 zdjęć, że obrobisz na jutro, że zrobisz fotoobraz/kubek, jeszcze przywieziesz na pięknej płytce na ten następny dzień zdjęcia. Co to obrobić zdjęcia, przecież robisz to dla przyjemności nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisz koniecznie, myślę, że taki post z punktu widzenia fotografa to też cenny kubeł zimnej wody na co niektórych. Ja swój też jednak rozwinę, tylko nie chcę żeby znów powstała ściana jojcząco-użalającego się nad sobą tekstu tudzież odstraszająco chamowato agresywny monolog... A jak się rozkręcę i emocje wezmą górę.... XD

      Usuń
    2. To dajesz, pisz teraz pozytywny tekst!:D

      Usuń
    3. O teorii strun? XD
      A serio to pozytywny napiszę jak jebniem nasze najbliższe zaplanowane sesye :)

      Usuń
  2. Tacy "klienci" odcinają nam tlen. Ja z kolei padłem kiedyś ofiarą własnej przychylności, byłem po prostu zbyt miły. Kolegowanie się z klientami jest ok. ale niestety ma swoją wadę - zawsze się trafi jakaś łajza, która spróbuje wykorzystać sytuację i zapyta o darmowe zdjęcia itp. A potem się obrazi (wymagania nagle skoczą, "świetne zdjęcia" okażą się pełne różnych dziwnych niedociągnięć, itd.). Powiem Wam, że znam się trochę na ludziach, a jednak nie potrafię się uchronić przed takimi sytuacjami.

    OdpowiedzUsuń