W tym temacie, oprócz suchara o stolicy Maroka, mam tylko jedno do powiedzenia.
Obrazek zaczerpnięty z czeluści internetu, autor nieznany:
Na ironię zakrawa fakt, że im mniej ktoś mnie zna, tym chętniej używa zwrotu "To co, po znajomości...?". Rabacik, a najlepiej w ogóle za darmoszkę.
Chwilami to już jest wręcz obelżywe. Serio, sępienie za darmo, bo mamy się w znajomych na facebooku, albo przymilanie się o rabat przy zamówieniu na 20zł czy oferowanie 30zł za kilka godzin mojej pracy i ciuchy warte x razy tyle podcina skrzydła i każe zastanowić się nad sensem tego, co robię. Choć, w zasadzie, to tym "znajomym" powinno być wstyd.
Innymi słowy: chcesz mieć 100% pewności, że rabaciku nie dostaniesz? Użyj magicznego zwrotu "Po znajomości". Efekt gwarantowany!
Chciałby człowiek wzbogacić ofertę, kupić co porządnego, lista
braków w szafie, wbrew pozorom, jest długa. Pomysłów na rekwizyty, ciuchy i akcesoria handmade mam na trzy strony, pomysłów na sesje - kolejne tyle... Działać by się chciało, rozwijać, wzbogacać, tworzyć zdjęcia, akcesoria i stylówki, ale do tego niestety potrzebna jest kaska. A tu jedna, piąta, dziesiąta osoba
rzuca tym samym, znienawidzonym hasłem i jeszcze buziaczki śle...
Do rozwoju siebie i swojej oferty potrzebni mi są Klienci (pozdro dla tych prawdziwych, dzięki którym pomalutku, ale mogę posuwać się naprzód!), nie "znajomi". Zresztą deal jest obustronny - mając piniondz, mam więcej fajnych ciuchów, które potem wy możecie wypożyczać i mieć zarąbiste zdjęcia, więcej rekwizytów, z którymi mogę przyjechać na sesję i uczynić ją totalnie niepowtarzalną. Za "po znajomości?" nie kupię nic.
Miejmy do siebie i swojej pracy szacunek. Po prostu.
(temat powraca jak bumerang, wiem, ale co jakiś czas mi się zbiera i ulewa, no, pardon me... Może następny wpis poświęcę teorii strun?)
"Kurdę, potrzebuję fotografa na ślub. Ale szkoda mi kasy, fotografowie tak dużo biorą. 1500zł za jeden dzień, przecież to absurd. Przecież to tylko wciskanie guzika. Aaaa! W sumie Monika jest fotografem, zrobi to dla przyjemności, przecież się znamy, nie będzie brała kasy " - (właśnie powstał mi w głowie pomysł na post...) Takie myśli rodzące się w głowie klienta-znajomego są wnerwiające. Brak poszanowania pracy, bo o ile sesja jak Cię mogę, ale reportaż, to już szczyt chamstwa i cebulactwa. Co prawda zdarza mi się wyjątkowo rzadko, poza wspomnianą ostatnio przeze mnie jak mówiłyśmy historyjką, ale jak już się zdarzy i zrobię komuś za pół darmo, to gorsze potem są wymagania. A bo myślałam, że Ty zrobisz mi 300 zdjęć, że obrobisz na jutro, że zrobisz fotoobraz/kubek, jeszcze przywieziesz na pięknej płytce na ten następny dzień zdjęcia. Co to obrobić zdjęcia, przecież robisz to dla przyjemności nie?
OdpowiedzUsuńPisz koniecznie, myślę, że taki post z punktu widzenia fotografa to też cenny kubeł zimnej wody na co niektórych. Ja swój też jednak rozwinę, tylko nie chcę żeby znów powstała ściana jojcząco-użalającego się nad sobą tekstu tudzież odstraszająco chamowato agresywny monolog... A jak się rozkręcę i emocje wezmą górę.... XD
UsuńTo dajesz, pisz teraz pozytywny tekst!:D
UsuńO teorii strun? XD
UsuńA serio to pozytywny napiszę jak jebniem nasze najbliższe zaplanowane sesye :)
Tacy "klienci" odcinają nam tlen. Ja z kolei padłem kiedyś ofiarą własnej przychylności, byłem po prostu zbyt miły. Kolegowanie się z klientami jest ok. ale niestety ma swoją wadę - zawsze się trafi jakaś łajza, która spróbuje wykorzystać sytuację i zapyta o darmowe zdjęcia itp. A potem się obrazi (wymagania nagle skoczą, "świetne zdjęcia" okażą się pełne różnych dziwnych niedociągnięć, itd.). Powiem Wam, że znam się trochę na ludziach, a jednak nie potrafię się uchronić przed takimi sytuacjami.
OdpowiedzUsuń