piątek, 14 sierpnia 2015

O "tfp" słów kilka. Tak, ja też.

Wokół sławetnego "te ef pe" narasta ostatnio taka ilość stężonego absurdu, i to atakującego z obu stron barykady, że nie wytrzymię i też wyrażę swą szlachetną opinię w temacie. Bo im więcej ogłoszeń na fejsiuniu widzę, im więcej wiadomości dostaję i im więcej rozmawiam ze znajomymi, tym niżej mi tzytzki opadają i tym bardziej trafia mnie szlag. W każdym wypadku z nieco innego powodu, ale każdy sprowadza się do jednego - ludzie nie mają pojęcia co to jest tfp tudzież używają tego zwrotu do cyckania innych ludzi na potęgę.
Inna kwestia, że ludzie się cyckać często dają.
Sama idea tfp wydawałaby się prosta jak budowa cepa. Ale że nie od dziś wiadomo, że "Idiokracja" to nie komedia, tylko bardzo trafna obserwacja, coraz większa część ludzkości totalnie tej oczywistości nie kuma (albo, co gorsza, kuma i z premedytacją wykorzystuje głupotę innych. Fe, nieładnie). Otóż, tfp mamy wtedy, gdy dwie osoby (lub wiency) reprezentujące podobny poziom i mające równy wkład w sesję, umawiają się na foteczki, które obu stronom (lub wiency) przyniosą podobne, raczej niefinansowe korzyści. Czyli rozbudowujemy sobie portfolio, zbieramy lajki na fejsiuniu tudzież lubciamy podobną estetykę, mamy zayebisty koncept i robimy zdjęcia for fun. Proste, prawda? Fotograf wnosi swoje umiejętności cykania fotek i sprzęt, modelka wnosi swoje umiejętności wyginania się i robienia min, swój wygląd (w teorii zadbany i ładny) i zwykle kawałek swojej szafy.

Zarówno cykanie fotek jak i robienie min, wbrew obiegowym opiniom, wymagają umiejętności. Jak komuś jest wszystko jedno kto go będzie focił (albo "woli amatorów") tudzież kogo będzie focił (bo przecież wystarczy stanąć i się uśmiechać) to, pardon my french, jest głąbem i niech wróci jak zmądrzeje.
Jeśli obie strony prezentują podobny poziom i dogadają się co do całej reszty stuffu (pomysł, stylówa, miejsce, wizaż etc) to powstaje zacne tfp i strony rozchodzą się szczęśliwe i bogatsze o zdjątka.
Jeśli strony prezentują poziom nierówny w jakikolwiek sposób, jedna nie ma drugiej nic do zaoferowania ciekawego albo co gorsza jedna ze stron planuje na zdjątkach zarabiać - wtedy nie ma tfp tylko pln (serio. Nie masz nic do zaoferowania od siebie - płacisz. To naprawdę takie skomplikowane, trudne, uwłaczające? Nie masz doświadczenia, pomysłu, nie umiesz pozować, jesteś brzydki jak 150, nie umiesz robić zdjęć albo masz pierwszą cyfrówkę w życiu? - PŁACISZ), uwętłalnie barterek, a jak ktoś się upiera na tfp, to, again pardon my french, albo jest głąbem, albo bezczelnym wyzyskiwaczem.
A, jak doświadczenie pokazuje, niestety jest to znacząca większość.
Fot. Katarzyna Mikołajczak
Sesja tfp w 100%, w którą każda
ze stron włożyła tyle samo.
Czyli bardzo dużo.
I dlatego wyszła zajebiście.
(w planach cały post na jej temat)
Jeśli o mnie chodzi - pozuję głównie tfp (tudzież to mi płacą). Z pełną świadomością znaczenia tego terminu - wiem co mam do zaoferowania, mam sześć lat doświadczenia przed różnymi obiektywami, dyplom z aktorstwa i pełną szafę. Jak komuś się nie podoba mój ryj i odmawia - jego prawo, ja również często odmawiam, gdy widzę, że sesja nic nie wniesie do mojego portfolio (po xxx sesjach naprawdę przestaje się mieć parcie na sześć sesji w miesiącu ;) ). Jednakże często na moją odmowną odpowiedź na wiadomość od początkującego fotoziutka "Jesteś cudowna, obłędna, masz piękne kiecki, podziwiam cię od dawna. Może tfp?" odpowiedzią jest "Może pln?" zwykle następuje foch z przytupem i okazuje się, że wcale nie jestem taka piękna i wcale nie mam ładnych sukienek tylko jestem be i fuj i na moje miejsce jest dziesięć innych w kolejce.
I spoko. Tak oto fotoziutek zaoszczędzi pieniążek i zyska 'modelinkę', która będzie stać jak kołek, i faktycznie zrobią sobie tfp - z którego modelinka dostanie kiepskie zdjęcia, a fotograf nic się nie nauczy o pracy z modelem. Ja zaś zyskam wolne popołudnie, które spędzę na pisaniu głupot w Internecie, bo naprawdę nie mam zapotrzebowania na sto dwudziestą czwartą sesję pt "weź jakąś suknię i pójdziemy do parku" (na dodatek kiepską).
Ale przejdźmy do bardziej oczywistych przykładów (ok, nie ukrywajmy, są ładniejsze i chudsze i wyższe ode mnie, co też mają doświadczenie i potrafią, lajf is brutal). Na dziesięć wiadomości, jakie dostaję na fanpage odnośnie wypożyczania sukien, osiem z nich to mniej lub bardziej nachalne "może tfp?". Z tych ośmiu część niby pyta na zasadzie "jaki cennik i czy możliwe jest tfp", a po uzyskaniu odpowiedzi odmownej - po prostu przestaje się odzywać, część ogranicza się do klasycznego już "może tfp?", a część nawet nie udaje, że chodzi o tfp i po prostu pyta, czy udostępniam suknie za darmo.
Tak, jest możliwość, że zacznę je udostępniać za darmoszkę, dokładnie w chwili, kiedy sklepy zaczną mi dawać ciuchy za darmo, piekarnie bułki za darmo, pralnie będą mi te kiecki za darmo prały, a właściciel Mansardy pozwoli mi za darmochę mieszkać. I nie płacić rachunków.
Zadziwia mnie w tej materii ludzka zwyczajna bezczelność. Czemu, ale serio, czemu miałabym obcym ludziom dawać cokolwiek za darmochę? Mi by było wstyd zwyczajnie pisać do obcych i żebrać, żeby mi dali za darmo, bo "misięnależy". Nikt, jak żyję, nikt nigdy nie napisał "Cześć, masz super kiecki, niestety nie mam za bardzo pieniędzy, a bardzo mi zależy, czy jest możliwość dogadać się jakoś barterem, co mogę zrobić? Jeśli nie ma możliwości to rozumiem, mam nadzieję że suknie będą dostępne za kilka tygodni" (w ten sposób zdarzyło mi się napisać do kogoś raz. Bo naprawdę na maksa mi zależało. I - tadam! - udało się...). Zawsze, ale to zawsze jest "Daj mi. Mi się należy". A ja mam ochotę iść do Głębokiej Myśli i zadać pytanie na miarę Wielkiego Pytania o Życie, Wszechświat i Całą Resztę: "Ale, qrfa, czemu?!" (i mieć nadzieję, że odpowiedzią nie będzie "42"). Nawet im przez myśl nie przemknie, by zaoferować cokolwiek w zamian, że te ciuchy czyściutkie i pachnące nie pojawiają się u mnie w mieszkaniu za sprawą przypadkowych magicznych dostaw prosto z nieba ("Temu spadnie na łeb cegła, temu Mozart ze stołkiem i fortepianem, temu żaba, temu milion dolcow, a tej rzucimy karton kiecek, a co!"). Przynosi je zwykle na moje czwarte piętro pan kurier, któremu, o zgrozo, również trzeba za to zapłacić. Zupełnie niemagicznie.
Początkowo wierzyłam w "jak cie oznacze w swoim portfolio to cie zasypią zgłoszeniami" (zyskałam z tego dzień na sesji jako stylistka za równe 0pln, parę skradzionych rzeczy, dwie zniszczone, zero zdjęć tudzież zdjęcia typu "aściągnijsezfejsa, powinno być coś widać", etiudę w której nawet nie zostałam wymieniona w napisach, utwardzoną dupę i - tak, niespodzianka! - zero klientów :) ). Zdarzyła się nawet rozmowa ze "sławną" panią fotograf, która dostała moje kiecki przypadkiem, z dobroci serca kogoś innego, i pisała do mnie zachwycona: "To co, kiedy kolejna współpraca, kochana, jesteś genialna bla bla bla". Na moją odpowiedź, że za darmochę to może jednak już nie: "E, to nie". "Barter?" (naiwna wtedy jeszcze byłam bardzo). "Ok, jaki?". "Hmm, zrob dla mnie... cokolwiek?". "E, to nie. Gardzę tobą" (potem nastąpiło usunięcie podpisów pod zdjęciami, że to ja jestem właścicielka sukien, odlubienie fanpejdża i foch z zacnym przytupem).
I tak oto zaczęłam wierzyć tylko w twardą walutę.
Inna sprawa, że jakiegokolwiek barteru czy prawdziwego tfp nikt nawet nie proponuje.
Serio, nikt.
Zresztą w sumie to nawet nie bardzo wiem, jak mogłabym wypożyczać tfp. "Kiecki za zdjęcia"? Njah.... Ja dam komuś suknie, za które zapłaciłam kupę pieniędzy, oni mi ją wybrudzą, wydam kolejną kasę i czas na doczyszczenie jej, a w zamian dostanę parę fotek, na których kieckę będzie widać alibo nie, które będą dobre alibo nie? Nope, podziękuję.
Drugi, chyba nawet jeszcze gorszy rodzaj "tfp" to bezczelne wykorzystywanie (najczęściej) modelek (ale także stylistek, wizażystek) do sesji... komercyjnych. Tak, serio. Ludzie mają czelność, odwagę i brak jakiejkolwiek godności, i coraz częściej wrzucają w sieć ogłoszenia w stylu "Marka XYZ szuka modelek mile widziane [tu wstaw co chcesz] do sesji do katalogu z obuwiem/odzieżą/wstaw cokolwiek. Sesja TFP" tudzież "Szukam par do zdjęć ślubnych, przygotowuję ofertę. Tfp" (a nie, pardą, ta osoba chciała, żeby jej płacić).
Pozowanie. Tfp. Do. Zdjęć. Komercyjnych.
I wiecie co jest najgorsze? Za każdym razem w komentarzach zgłasza się po naście-dziesiąt osób...
Ciekawym typem fotoziutka na fejsiku czy maxmodelsikach są też panowie "tfc" (time for cycki) tudzież "fzc" (foty za cycki). Za darmoszkę cykają ochoczo każdego... kto pokaże tzytze. Jak widzę "tfp przy pełnym zakresie" to już mi się nawet wściekać nie chce. I w sumie nawet nie wiem jak to skomentować.
Nie wiem ile jeszcze lat potrwa, nim w narodzie naszym zniknie głęboko zakorzeniona niechęć do płacenia za cudzą pracę, czas, umiejętności. Dla mnie to jest zwyczajnie totalny brak szacunku, nie wiem, czy wynikający naprawdę z głupoty i niedostrzegania różnicy, czy ze skąpstwa, bo "misięnależy"
Obawiam się, że będzie to trwało tak długo, jak długo zawsze znajdzie się kolejka jeleni chętnych na to, żeby ich wykorzystać w zamian za parę zdjątek na fejsia. Tfp jest naprawdę fajne, rozwijające i twórcze (fotosi, którzy robią zdjęcia tylko za pieniądze nawet nie tyle nie rozumiem, co im zwyczajnie współczuję, bo zatracili chyba całą przyjemność z fotografii). Ale "tfp" jest czymś zupełnie innym niż "za darmochę".
Po prostu... Szanujmy pracę, zdolności i czas. I cudze, i swoje.
PS. Wiem, i tak żaden z matołów, którzy tak robią i tak nie doczytał do końca, ale przynajmniej trochę mi ulżyło.
PPS. To co, komu kieckę na fotki? Nie mam na bułkę.

10 komentarzy:

  1. Myślę, że odpowiedź 42 nie byłaby taka zła jeśli w kontekście byłoby "tysięcy za wypożyczenie zawartości szaf do zdjęć" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że odpowiedź 42 nie byłaby taka zła jeśli w kontekście byłoby "tysięcy za wypożyczenie zawartości szaf do zdjęć" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już nie raz słyszałam o różnych nieudanych współpracach, sama nie jednokrotnie dałam się wrobić.. ale to co tutaj napisałaś to istna masakra!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samo życie i parę lat doświadczeń z "ludźmi" ;).

      Usuń
  4. Choć już nie fotografuję to projektuję strony, szablony na blogi, itp. i część klientów po usłyszeniu ceny odpowiada - Ale Kaśka/Małgosia/Hania/Wstawjakiekolwiekimię robi lepiej i za darmo.... Szlag człowieka trafia :).
    Nie można najzwyczajniej w świecie podziękować i zakończyć rozmowę? Trzeba wygłosić życiowy elaborat, że nie warte tej ceny, że mi się należy za darmo, że za twój cenny czas i włożoną pracę wspomnę o tobie na moim fp, który ma 50 lajków, ale pieniędzy nie dam :)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaaaa, też uwielbiam te teksty w stylu "Po reklamie na moim blogu/fanpage/stronie będziesz się opędzać od zleceń jak od komarów w sierpniu". A jak doświadczenie nauczyło, z takiej reklamy ma się jedno, wielkie, okrągłe zero (serio, nigdy nie miałam ani jednego klienta po "reklamie na czyjejś stronie". Z polecenia owszem, często, ale żeby ktoś sobie znalazł mnie na czyimś fanpejdżu i przyszedł do mnie - never...)

      Usuń
  5. Robię foty od 4 lat, na poważnie od może 2, ale ludzie ciągle nie zauważają tej subtelnej różnicy, że nie będę im już robiła fotek za darmoszkę tak jak w 2011r, bo nic nie wniosą i marnują mi tylko czas/sprzęt/chęć do życia. Najgorsze jest to, że później mają ogromne pretensje. Mam nadzieję, że kiedyś to się odmieni, chociaż chyba już przestaję wierzyć w ludzkość

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, głównie dlatego, że wszystkie teksty o tfp krążą głównie pomiędzy osobami, które mają takie samo, logiczne zdanie na ten temat. Ale trza próbować, im więcej osób będzie prowadziło "akcję uświadamiającą" tym większa szansa że do kogoś dotrze xD.

      Usuń
  6. Ha! Zdecydowanie popieram :)
    Maxmodels jest świetnym odbiciem całego internetu - śmietnik z bardzo fajnymi wyjątkami. Mnie np. szalenie drażnią pytania w rodzaju: jaki masz pomysł na sesję(fotografuję? Takie pytanie od osób, które mają w portfolio serię gniotów ze szpagatem na ciągniku na czele. Trochę to uwłaczające, kiedy zdajesz sobie sprawę, że większość modelinek nie kuma zupełnie fotografii i wydaje im się, że żeby zdjęcie było udane musi być jakiś kosmiczny pomysł, filmowa wizja, itd. Pomysł i wizja to oczywiście nic złego, ale szanujmy też fotograficzne spojrzenie, kompozycję, dostrzeganie światła. Czy można zrobić dobre zdjęcie w parku, bez wizażystki? Można. A czy można zrobić fatalne foty mając do dyspozycji gotowy, oryginalny scenariusz, niezłą ekipę? Jak najbardziej!
    Świetnie, że masz do tego wszystkiego dystans, bo TFP (w tym najgorszym wariancie) nigdy nie zginie, a wręcz będzie się mieć coraz lepiej.
    Pozdrawiam ciepło
    Marek
    www.fotopaleta.pl

    OdpowiedzUsuń