Fot. MartaMUA Marta |
Marta niepocieszona wróciła "nad morze", a ja z pewną dozą obaw i lęków w sercu mym zerkałam na kurczący się zapas karteczek w kalendarzu. Innymi słowy lękałam się, że mnie przepizga i zawieje na śmierć, stylówa zaplanowana raczej letnia, a ja nie młodnieję i odporność coraz mniejsza.
Więc oczywiście nie bacząc na ziąb i ciężkie chmury spotkałyśmy się tydzień później.
Ale bez spoilerów...
Kole 8 dostałam smsa od wizażystki - "Bydzie sesja?". Nie wiem czy bydzie, za oknem plucha, stopni osiem, a pani fotograf szaleje fotograficznie na innej sesyi i nie wiem co robić. To czekamy. Pani fotograf zadecydowała, że choćby niebo nam się na łeb zwaliło, kosmici zaatakowali Skaryszak i oblazły nas wściekłe trzmiele - focimy!
No to jak focimy to focimy, i kole 15 zjawiła się u mnie Marta. Ale nie tamta Marta, tylko inna Marta, wizażystka, która usłyszała magiczne zdanie "zdaję się na ciebie", oczy jej się zaświeciły radośnie.